Krzysztof Kieślowski – In memoriam
Katowice 10-14 marca 2006 r.


  W dniach 10-14 marca w Katowicach odbywał się kongres Krzysztof Kieślowski - In memoriam. To wspólne przedsięwzięcie Silesia Film oraz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF) zainaugurowało Rok Krzysztofa Kieślowskiego, który zostanie upamiętniony ponad 50 imprezami organizowanymi w Polsce oraz 30 retrospektywami poza granicami naszego kraju.

Biuro festiwalowe w holu hotelu "Katowice"

  Na program kongresu złożyły się m.in. pokazy filmów reżysera, wykłady i seminaria. Dniem o szczególnie bogatym programie była sobota, 11 marca. O godzinie 10.00 w stylowych wnętrzach kinoteatru Rialto rozpoczęła się konferencja PISF dedykowana animatorom kultury prowadzącym kina tradycyjne oraz przedstawicielom Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Ważne treści dotyczące historii ruchu DKF-ów przywołał Jerzy Tuszowski, nadając swemu wystąpieniu formę bardzo przystępną. Wśród licznych anegdot pojawiła się i ta o ogłoszeniu naboru do Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Po prostu”. Zgłosił się taki tłum chętnych, że pod ich naporem runęły poręcze i schody wiodące do redakcji czasopisma.

Budynek, w którym mieści się kino "Rialto", powstał w roku 1913

  Jednak najważniejszym wystąpieniem tego dnia był bez wątpienia referat Agnieszki Odorowicz, Dyrektora PISF. Pani dyrektor przedstawiła kilkumiesięczną historię instytutu, którego – można rzec – była nieomal akuszerką. Wspomniała, że lobbując na rzecz ustawy o kinematografii stanowiącej podstawę działania PISF, spotkała się i odbyła indywidualne rozmowy z 360 posłami. Agnieszka Odorowicz wyjaśniała zakres i specyfikę działania podlegającej jej jednostki, ze szczególnym uwzględnieniem planu finansowego na rok 2006. Podkreślała, że sobotnie spotkanie służy głównie ocaleniu i rozwijaniu sieci kin tradycyjnych, konkretnie zaś – zdobyciu wiedzy, jak pozyskiwać środki na ten cel. Znaczna część środków, o których mówiła dyrektor Odorowicz, ma służyć wsparciu działalności kin oraz dyskusyjnych klubów filmowych, rozwoju infrastruktury kin oraz dystrybucji filmów polskich. By po środki te sięgnąć, wystarczy złożyć wniosek w ramach jednego z programów operacyjnych PISF. Słowa szefowej instytutu wzbudziły zrozumiałe poruszenie wśród uczestników kongresu, pojawiło się szereg pytań, zwracano uwagę na konkretne problemy.

 

Agnieszka Odorowicz, Dyrektor PISF oraz Adam Mateja

  Pytano m.in. o to, jakie podmioty mogą się ubiegać o dofinansowanie w ramach poszczególnych programów operacyjnych PISF, w jaki sposób należy zachęcać samorządy lokalne do wspierania przedsięwzięć filmowych. Dyskusja była gorąca i niestety obnażyła słabości dopiero co skrystalizowanych rozwiązań prawnych. Okazało się, że brakuje precyzyjnych zapisów i definicji (w tym tak istotnej, jak „małe kino”), z czego korzysta m.in. ZAiKS, pobierający opłaty za prawa, których nikt mu nie powierzył. Entuzjazm i wielkie pokłady energii Agnieszki Odorowicz zostały wystawione na poważną próbę, bo okazało się, że ani właściciele małych kin, ani reprezentanci środowisk DKF-owskich nie widzą polskiej rzeczywistości filmowej w tak jasnych barwach, w jakich jawi się ona pracownikom raczkującego PISF.

Kto dobrze życzy klubowiczom z Bydgoszczy?

  Po gorącej dyskusji przyszedł czasu na ochłonięcie i odpoczynek przed ekranem. Kolejnym punktem kongresu był pokaz filmu "Piekło" (L’Enfer) według scenariusza Krzysztofa Piesiewicza, który wyreżyserował Bośniak Danis Tanović – twórca nagrodzonej Oskarem "Ziemi niczyjej". Sobota zakończyła się mocnym akcentem w postaci koncertu Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, która w sali Górnośląskiego Centrum Kultury zaprezentowała kompozycje Wojciecha Kilara. Autor muzyki do filmów Kieślowskiego, Wajdy, Zanussiego i Majewskiego był obecny na koncercie. Nie zawiedli również aktorzy Kieślowskiego: Grażyna Szapołowska oraz Zbigniew Zamachowski, którzy w przerwach między kolejnymi utworami Kilara odczytywali fragmenty wspomnień o twórcy „Amatora”, jak też jego własne słowa, zaś Artur Barciś w charakterystycznym prochowcu snuł się między poszczególnymi sekcjami orkiestry. Słowno-muzyczne widowisko wyreżyserował Laco Adamik i trzeba przyznać, że zrobił to całkiem nieźle. Nie przewidział tylko, że Grażyna Szapołowska (z tremy, ze wzruszenia, a może z nonszalancji, którą skłonni jesteśmy wybaczyć najjaśniejszym gwiazdom polskiego kina) będzie się mylić podczas lektury przygotowanych fragmentów...

Koncert muzyki filmowej Wojciecha Kilara w wykonaniu NOSPR w Katowicach

  Po wspaniałej porcji muzyki, podanej w sposób wyśmienity, odbyła się kolejna uczta – tym razem dla ciała. Bankiet uświetnili swoją obecnością W. Kilar, K. Kutz, Z. Zamachowski, A. Barciś, A. Grabowski, były minister kultury W. Dąbrowski oraz kierownictwo PISF. Wśród biesiadujących mignęły również twarze znane w kujawsko-pomorskich kręgach filmowych, m.in. Krzysztof Barczewski (kino Adria). Można zatem śmiało powiedzieć, iż spijaliśmy bankietowe trunki w towarzystwie gwiazd oraz dobrych znajomych. Jeśli chodzi o obecność gwiazd, wykorzystaliśmy ją w pełni, informując o dokonaniach Mozaiki, kogo się tylko dało: panią Odorowicz, Kutza, Zamachowskiego i jeszcze kilka innych „celebrities”.

 

Opowieściami o "Mozaice" raczyliśmy, kogo się tylko dało...

  Niezwykle ciekawie zapowiadała się także niedziela, dzień, w którym współpracownicy Kieślowskiego mieli o nim mówić przy „okrągłym stole”. Moderatorem dyskusji w kinoteatrze Rialto był filmoznawca, prof. Andrzej Gwóźdź, który na samym wstępie oznajmił: „Ten stół nie jest stołem prezydialnym, ten stół jest stołem towarzyskim”. Rzeczywiście zrobiło się familiarnie, swojsko, ale i osobiście, niemal intymnie. Wspomnieniami dzielili się Magdalena i Piotr Łazarkiewicz (wychowankowie Kieślowskiego, absolwenci Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego), Natalia Koryncka-Gruz, Stanisław Zawiśliński, autor biografii reżysera "Ważne, żeby iść", Kazimierz Kutz, operator Jacek Petrycki, Henryk Baranowski, Zygmunt Duś.
  Znamienne są słowa Magdaleny Łazarkiewicz, która stwierdziła: „Mamy trudności w mówieniu o Krzysztofie Kieślowskim, nie chcemy wpaść w ton trumienno-patetyczny”. Tonacji takiej nie było na pewno we wspomnieniach J. Petryckiego, mówiącego o tym, jak to wraz z Kieślowskim zaglądali regularnie do baru Przekąska, bijąc tam rekordy w ilości wypitego piwa. Daleki od patetycznej nuty był też znany z dosadnych wypowiedzi K. Kutz, który poprzedził swe wspomnienia dygresją na temat jubileuszu osiemdziesięciolecia Andrzeja Wajdy, zorganizowanego w siedzibie Agory. „Była to uroczystość niemal religijna i przypominała wniebowzięcie. Nie przypuszczałem, że można wygłaszać tyle komplementów na tak niebiańskim poziomie” – ironizował pan senator, podkreślając jednocześnie różnice między tzw. szkołą polską a, jak się wyraził, pokoleniem marcowym, dla którego Kieślowski stał się nieomal guru. Kutz z pewną ostrożnością dzielił się spostrzeżeniami na temat osobowości Kieślowskiego, pesymisty, człowieka, któremu nie chciało się żyć... „On się zabijał pracą, można by powiedzieć – mówił – To była osobowość obywatelska, ale on jako obywatel nie godził się z Polską. Zrobił wszystko, by żyć jak najkrócej w tym kraju.”

W dyskusji brali udział m.in. Magdalena i Piotr Łazarkiewicz, N. Koryncka-Gruz, H. Baranowski

  Dla Natalii Korynckiej-Gruz, autorki dokumentu o Kieślowskim, był on był przede wszystkim wzorcem reżysera-profesjonalisty. Obserwując Kieślowskiego w pracy, widziało się, jak rzetelnie podchodził do wykonywanego zawodu oraz empatię wobec współpracowników. „Jego sposób komunikowania się z ludźmi, sposób uprawiania zawodu to dla mnie drogowskaz na całe życie” – wyznała młoda reżyserka.
O profesjonalizmie Kieślowskiego mówił także S. Zawiśliński. Twórca „Białego” cenił zawodowstwo i rzetelność u wszystkich, z którymi się stykał, także u dziennikarzy. Dlatego niechętnie brał udział w rozmowach typu „podstawiamy mikrofon, niech ktoś coś powie”. Żurnaliści nieprzygotowani do rozmowy z Kieślowskim byli przez niego traktowani tak, jak na to zasługiwali – stąd fama, że reżyser jest „trudny dla dziennikarzy”. Zawiśliński tłumaczył: „Nie podzielam tej opinii, Krzysztof Kieślowski był trudny dla nieprofesjonalnych dziennikarzy”.
  O wysokich wymaganiach wybitnego reżysera, tym razem w odniesieniu do studentów, nadmienił Henryk Baranowski. Wspominał, jak na zorganizowanych w Berlinie warsztatach z reżyserii Kieślowski oraz Agnieszka Holland nieomal „przemielili” słuchaczy przybyłych na pierwsze spotkanie. „Holland i Kieślowski nie byli zbyt tolerancyjni wobec braku talentu...” – wyjaśniał dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego w Katowicach.
  Słuchając opinii o Kieślowskim, nie sposób było nie zauważyć osobistego tonu wspomnień, by nie powiedzieć pewnego zawstydzenia. Świadczyć to może jedynie o niepowtarzalnej osobowości Kieślowskiego, potrafiącego wejść w bardzo głębokie, złożone relacje ze współpracownikami, o których nie da się „po prostu” opowiedzieć. Więzi tych nie zerwała nawet niespodziewana, przedwczesna śmierć twórcy "Przypadku". Piotr Łazarkiewicz przyznał, że wciąż czuje na sobie oko Kieślowskiego... „Wpłynął na cały nasz rocznik. To była bezkrytyczna fascynacja trwająca wiele, wiele lat. Krzysztof Kieślowski został w nas wszystkich bardzo mocno, dlatego też trudno o relacji z nim mówić. Wniósł przede wszystkim coś z najlepiej rozumianego etosu reżysera-dokumentalisty. Mieliśmy w nim wzór człowieka, który nie musi się posuwać do autokreacji, niczego nie udaje, mówi prostym językiem. Ta postawa była w sprzeczności z postawą wielu reżyserów filmów fabularnych. Pierwsze spotkanie z Krzysztofem Kieślowskim dodało mi skrzydeł na całe życie.” – mówił Łazarkiewicz.
  Organizatorzy imprezy sprawili, że brzydkie, posępne Katowice choć na kilka dni przeistoczyły się w magiczną stolicę kina. Prasa, billboardy oraz instytucje kultury na każdym niemal kroku przypominały o wybitnym reżyserze oraz jego związkach ze Śląskiem. Uczestnictwo w kongresie pozwoliło spojrzeć na Krzysztofa Kieślowskiego nie tyle w sposób nowy, ile głębszy. Z rozmów, prelekcji, koncertu wspomnieniowego wyłonił się obraz człowieka, którego nie sposób scharakteryzować, zaszufladkować, a już na pewno – nie można go skopiować, co potwierdzają chociażby opinie o filmach "Niebo" czy "Piekło".

Magdalena i Adam Mateja